 Od dłuższego czasu popularnym standardem ładowania przenośnych urządzeń stało się gniazdo micro-USB lub mini-USB. Muszę przyznać, że jest to bardzo wygodne rozwiązanie, znacznie ograniczające ilość ładowarek zabieranych w podróż. Niestety zdarzają się jednak sytuacje, gdy nie mamy dostępu do typowego gniazda elektrycznego i co za tym idz
Od dłuższego czasu popularnym standardem ładowania przenośnych urządzeń stało się gniazdo micro-USB lub mini-USB. Muszę przyznać, że jest to bardzo wygodne rozwiązanie, znacznie ograniczające ilość ładowarek zabieranych w podróż. Niestety zdarzają się jednak sytuacje, gdy nie mamy dostępu do typowego gniazda elektrycznego i co za tym idz ie nie ma miejsca do którego możemy podłączyć naszą „uniwersalną” ładowarkę USB. Pół biedy jeśli energetyczny „głód” dopadanie nasze mobilne urządzenie w samochodzie, gdyż większość przezornych podróżnych z pewnością posiada (lub będzie posiadać) ładowarkę USB wtykaną do gniazda zapalniczki.
ie nie ma miejsca do którego możemy podłączyć naszą „uniwersalną” ładowarkę USB. Pół biedy jeśli energetyczny „głód” dopadanie nasze mobilne urządzenie w samochodzie, gdyż większość przezornych podróżnych z pewnością posiada (lub będzie posiadać) ładowarkę USB wtykaną do gniazda zapalniczki.
Jednak co zrobić, gdy nasze urządzenie z krytycznym poziomem energii, będzie domagać się ładowania na zupełnym odludzi. Oczywistym rozwiązaniem wydaje się posiadanie dodatkowej baterii do urządzenia. Jednak wyobraźmy sobie dźwiganie zapasu takich akumulatorów do każdego z przenośnych urządzeń. Niestety jak na razie w tym względzie przemysł elektroniczny nie wypracował wspólnego standardu unifikującego typ stosowanych baterii i raczej wątpliwe aby kiedyś doszło do takiej sytuacji. Zupełnie inna sprawą jest to, że w przypadku części urządzeń wymiana baterii związana jest dosyć „głębokim” demontażem. Problem ten dotyka sporą część nawigacji, tabletów a także niektórych telefonów.
