Lubicie się spóźniać? Bo ja nie lubię. Gdy przypadkiem zdarzy mi się spóźnić to nie czuję się z tym dobrze. Po prostu wiem, że sam byłbym wkurzony gdybym to ja czekał na spóźnioną osobę. Oczywiście są pewne rozsądne granice (powiedzmy do 15 minut), które są akceptowane przez większość osób. Jednak gdy czas spóźnienia to ponad 25 minut to raczej ciężko oczekiwać wyrozumiałości.
Niestety właśnie w ten sposób zachowują się multipleksy, w tym również Multikino. Patrząc na repertuar kina, widząc godzinę rozpoczęcia seansu oczekuję, że jeśli dany film wpisany jest na godzinę 19 to właśnie o tej porze będzie rozpoczęta jego emisja. Niestety jest to bardzo idealistyczne (i naiwne) podejście, gdyż o wyznaczonej godzinie rozpoczyna się tylko odtwarzanie reklam. Pół biedy gdyby były to zapowiedzi najnowszych filmów, niestety w większości są to reklamy zwyczajnych produktów (bardzo słabe reklamy … jak większość naszych produkcji reklamowych). Czarę goryczy przelewa to, że niektóre reklamy są puszczane wielokrotnie. Widać multikino i reklamodawcy uważają że to jedyna słuszna metoda by utrwalić w pustej głowie widzów … dlaczego warto wybrać CANAL+ albo dlaczego Lancia jest atrakcyjna. Wyobraźcie, że każda podróż samolotem lub pociągiem zaczyna od 30 minutowego oglądania reklam … fajnie? Chyba raczej dziwnie! Właśnie takich podróży życzę specom od marketingu i szefostwu Multikina.
Dopiero po niespełna pół godzinie rozpoczyna się prawdziwy seans. No cóż ja ten czas traktuję jako spóźnienie, słabą jakość wykonania usługi oraz brak szacunku dla klientów … którzy przecież w końcu zapłacili za bilet na film a nie za możliwość oglądania półgodzinnego bloku reklamowego. Oczywiście wszystko to jest zgodne z regulaminem multikina, gdzie punkt 20 wyraźnie stanowi: „Godziny rozpoczęcia seansów określone w repertuarze, cennikach (oraz innych reklamach i ofertach) określają czas rozpoczęcia emisji bloku reklam i zwiastunów filmowych, po zakończeniu którego rozpoczyna się emisja filmu.”
Dziwi mnie jednak takie niefrasobliwe podejście multipleksów w stosunku do klientów. Widać kinowi potentaci wciąż jeszcze nie zauważają jak powoli rośnie im … coraz lepsza domowa konkurencja. Osobiście coraz więcej filmów oglądam na moim własnym przeciętnym sprzęcie audio-wideo. Za cenę cenę niewiele przekraczającą koszt 2 biletów do kina, można kupić płytę z najnowszymi filmami. Oczywiście dystrybutorzy udostępniają te filmy z odpowiednim poślizgiem … w ten sposób promując kina. Ciekawe jak wiele osób wybrałoby kina przy równoległej dystrybucji. Ja bym chyba wybrał jednak własną (bardzo wygodną ) kanapę … z opcją prywatnego seansu bez 30 minutowego bloku reklam, bez widzów za plecami, bez smrodu popcornu.
Znaczniki: multikino, nie polecam, recenzja